e-czytelnia™ Wydawnictwa „e media” = literatura w internecie

e-czytelnia ` e media` - Strona główna

wersja e-czytelni™ dla urządzeń mobilnych Przejdź do treści

Internetowa czytelnia dobrym miejscem na Twój debiut literacki

Facebook



Arkadiusz FRANIA: „Jestem pomysłem Pana Boga na człowieka” — fragmenty — odcinek 4.

Komentarze» Wersja mobilna»

Żeby żyć w normie, według kanonów zwykłego życia, trzeba zachować spokój. A ja nie umiem, nie potrafię. Od świtu, od rannego skowytu do późnego dnia, wieczornego skowytu trzęsie mnie urojona ziemia. Szmery podchodzą do uszu, kwili „jutro”. Żeby żyć normalnie, trzeba nie myśleć o śmierci. Wyczyn ponad moje siły. Czekam na kolędę z parafii. Nie liczę na uzdrowienia duszy, ale kilka niepozornych słówek, zaklęcie, po którym poczuję się o choćby jeden poziom lepiej. Skreśliłem dopiero kilka chaotycznych zdanek, lecz już mnie boli ręka. Zmieniłem długopis na grubszy. Ręka przyzwyczaiła się do cieńszego. Stąd skurcz narzędzia. Wolę wstukiwać wszystko od razu do komputera. Ulegam złudzeniu, że tekst jest czysty, ostateczny, odświętny, wydrukowany, a świat odciśnięty w literaturze. Niestety, przez komputer, nowinki techniczne, czytelnik staje się kaleką, ograbiony, niepełny – pozbawiony rękopisu, trudu nawiedzonej odciskami dłoni, skaleczonych piórem palców pisarza. Pamiętam swoją jedyną na tym cywilizacyjnym padole maszynę do literatury. Każdy przepisany tekst miał cenę fizyczną. Pasek z tuszem szybko bladł i trzeba było z impetem naciskać klawisze, żeby tekst okazał się czytelny. Między ruchem palca a stemplem na kartce papieru dźwięki i zapach oleju do smarowania. Ostatnio uzupełniałem tym staroświeckim sposobem synabę, kwestionariusz świeżo upieczonego doktora nauk human-i-stycznych w zakresie znajomości literatury. Wydania z faksymile, fotografiami brudno-tworów (brudno-pisów) nie tylko są dla mnie ciekawostką edytorską, obiektem, eksponatem z archiwum literackiego poety, ale natchnionym dowodem na dokonanie się aktu twórczego. Skreślenia, wstawki, uzupełnienia, inwersje czy nawet muśnięcie przy „a” lub „e” znaku diakrytycznego ogłasza cud narodzin dzieła. Cud przeniesienia lęku. Cud przemienienia czasu.

Cień Ara nie mógł zrozumieć, jak można z flaszki wina dwa łyki wprowadzić do ust, wypłukać nimi dziąsła i spienione, niczym w saturatorze, wlać do kieliszka.

Przeczytałem na rozdartym boku paczki z papierem: „do wydruków czarno-białych, kolorowych i kopiowania”. Mruczy egzystencja nad kartką, łasi się karteczka do egzystencyjki. Nic. Pozostaje papier w drukarce do wykorzystania. NIC. CIN. CIN CIN. Leży paczka z rozdartym bokiem jak dziewczyna w murzyńskiej dzielnicy po gwałcie. Robak toczy w niej korytarze. Słowa znieruchomiały.

Cień Ara przypomniał sobie wreszcie, że Ar jest tylko człowiekiem i jest niezdolny do przejścia przez ścianę bez zaburzenia jej struktury molekularnej.

c.d.n.

© Copyright by Arkadiusz Frania, 2009



[ góra ]

e-czytelnia

[ powrót ] | [ góra ]

 


 


Na tej stronie wykorzystujemy ciasteczka (ang. cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Korzystanie z naszego serwisu bez zmiany ustawień dotyczących cookies, umieszcza je w pamięci Twojego urządzenia. Więcej informacji na temat plików cookies znajdziesz pod adresem http://wszystkoociasteczkach.pl/ lub w sekcji „Pomoc” w menu przeglądarki internetowej.