e-czytelnia™ Wydawnictwa „e media” = literatura w internecie

e-czytelnia ` e media` - Strona główna

wersja e-czytelni™ dla urządzeń mobilnych Przejdź do treści

Internetowa czytelnia dobrym miejscem na Twój debiut literacki

Facebook



Anna Stryjewska: z cyklu `Księżycowy ogród` — Złoty dąb i wierzba płacząca

Komentarze» Wersja mobilna»

Złoty dąb i wierzba płacząca

Dal­eko stąd — ale nie tak dal­eko, aby­ś­cie tam nie do­je­cha­li, da­w­no te­mu — ale nie tak da­w­no, aby­ś­cie tej hi­s­to­ri­i nie mo­g­li usły­szeć, był so­bie las zwa­ny Krai­ną Zło­tych Dę­bów. Pa­no­wał w nim nie­zwy­k­ły ład i ha­r­mo­nia, a mie­sz­ka­ń­ca­mi by­ły oczy­wi­ś­cie dę­by. Uwa­ża­ły one, że są naj­po­tę­ż­nie­j­sze, naj­si­l­nie­j­sze i na­j­mą­d­rze­j­sze na świe­cie, a las na­le­ży ty­l­ko do nich i ża­d­ne in­ne drze­wo nie mia­ło pra­wa za­sie­d­lić się na tym te­re­nie. Pa­no­wa­ły tam bo­wiem su­ro­we za­sa­dy i ka­ż­dy z mie­sz­ka­ń­ców zo­bo­wią­za­ny był ich prze­strze­gać. Pta­ki, któ­re tam mie­sz­ka­ły mu­sia­ły mieć sto­so­w­ne po­zwo­le­nie, a wsze­l­kie ro­ś­li­ny kwi­t­ły tak, jak ze­zwa­lał im od­po­wie­d­ni prze­pis. Wszy­s­t­kim za­rzą­dza­ła Ra­da Sta­r­szych, w któ­rej skład wcho­dzi­ły naj­ba­r­dziej do­świa­d­czo­ne dę­by. Po­zo­sta­łe drze­wa pod­po­rzą­d­ko­wały się de­cy­z­jom Ra­dy, po­nie­waż ta twie­r­dzi­ła, że ina­czej spo­łe­cz­ność dę­bów nie prze­trwa­ła­by tak dłu­gie­go okre­su w dzie­jach Zie­mi. Tkwi­ło w tym stwie­r­dze­niu wie­le pra­w­dy, po­nie­waż Krai­na Zło­tych Dę­bów li­czy­ła so­bie gr­ubo ponad trzy ty­siąc­le­cia.

Wszy­s­t­ko prze­bie­ga­ło bez za­kłó­ceń, aż pe­w­ne­go ra­zu na śro­d­ku sło­ne­cz­nej po­la­ny wy­ro­s­ło drze­w­ko, któ­re w ni­czym nie przy­po­mi­na­ło mie­sz­ka­ń­ców dębo­wej spo­łe­cz­no­ści. Ga­łą­z­ki mia­ło de­li­ka­t­ne, ja­s­no­zie­lo­ne. Drża­ło na ka­ż­dy, naj­mnie­j­szy na­wet, po­dmuch wia­t­ru i wy­sta­wia­ło cie­n­kie li­s­t­ki ku pro­mie­niom sło­ń­ca. Na po­czą­t­ku nikt — o dzi­wo — nie zwrócił na nie uwa­gi. Je­dy­nie mło­dy, strze­li­s­ty dąb spo­g­lą­dał nań z wy­so­ka nie mo­gąc się na­dzi­wić i na­pa­t­rzeć.

— Kim je­s­teś? — pe­w­ne­go ra­zu zwró­cił się do drze­w­ka z py­ta­niem.

— Nie wiem… A kim po­win­nam być? — od­pa­r­ło drze­w­ko za­kło­po­ta­ne.

— Nie je­s­teś dę­bem, jak my wszy­s­cy, więc kim? Na­sze ga­łę­zie są twa­r­de i si­l­ne, a two­je wio­t­kie i de­li­ka­t­ne. Spójrz na na­sze li­ś­cie! Są kszta­ł­t­ne i du­że, a tym­cza­sem two­je li­s­t­ki są cie­niu­t­kie i wy­dłu­żo­ne. Na­sze ko­na­ry są sze­ro­kie, otu­lo­ne ko­rą. A two­je? Nie je­s­teś je­d­nym z nas! Ale je­s­teś pię­k­na! In­na niż my wszy­s­cy!

Wie­rz­ba nie wie­dzia­ła, że jest wie­rz­bą, po­nie­waż przez przy­pa­dek wy­ro­s­ła w tym mie­j­s­cu, ale ba­r­dzo pra­g­nę­ła być dę­bem. Z dnia na dzień, z ty­go­dnia na ty­dzień, z mie­siąca na mie­siąc ro­s­ła i pię­k­nia­ła. W krai­nie dę­bów za­wrza­ło.

— Kto to jest?

— Skąd się tu wzię­ła?

— To ja­kaś przy­błę­da! A mo­że szpieg?

— Trze­ba coś z tym zro­bić!

Tym­cza­sem mło­dy dąb po­ko­chał wie­rz­bę i ka­ż­de­go ra­n­ka za­pe­w­niał ją o tym:

— Nie wiem, kim je­s­teś, ale chcę spę­dzić przy to­bie re­sz­tę ży­cia. Chcę cię ochra­niać przed wia­t­rem, za­sła­niać przed nad­mie­r­nym sło­ń­cem i słu­chać szu­mu twoich ga­łę­zi.

— Ach, dę­bie! — od­po­wia­da­ła wie­rz­ba. — Bę­dę za­szczy­co­na móc cie­szyć się twoim to­wa­rzy­s­t­wem. Ni­gdy nie są­dzi­łam, że spo­tka mnie kie­dyś ta­kie szczę­ś­cie i wy­ró­ż­nie­nie.

Ta­kie i in­ne roz­mo­wy prze­pro­wa­dza­li sze­p­tem dzień w dzień, aż pe­w­ne­go ra­zu przy­le­ciał drozd, któ­ry przy­niósł naj­świe­ż­sze, acz­ko­l­wie­k nie naj­le­p­sze wia­do­mo­ś­ci.

— Ra­da Sta­r­szych po­sta­no­wi­ła cię wy­klu­czyć z tej spo­łe­cz­no­ści! Bę­dziesz mu­sia­ła odejść! — zwró­cił się do wie­rz­by.

— Jak to? — za­wo­ła­ła prze­ra­żo­na. — To nie­mo­ż­li­we! Do­kąd mia­ła­bym pójść?

— Nie martw się! Ni­gdy na to nie po­zwo­lę! Je­sz­cze dziś udam się na roz­mo­wę z Ra­dą i wsta­wię się za to­bą! Wszy­s­t­ko bę­dzie do­b­rze. Zo­ba­czysz! — po­wie­dział mło­dy dąb.

Wie­rz­ba za­pła­ka­ła nad swoim lo­sem i opu­ś­ci­ła ga­łą­z­ki, któ­re opa­d­ły aż do zie­mi.

— Nie płacz, mo­ja mi­ła! Je­ś­li się nie zgo­dzą, pó­jdę z to­bą w świat! Nie zo­sta­wię cię sa­mej! — do­dał.

Na­stę­p­ne­go dnia znów przy­le­ciał drozd i ob­wie­ś­cił:

— Nie zgo­dzi­li się! Nie zgo­dzi­li się! Bę­dziesz mu­sia­ła odejść!

Mło­dy dąb zwie­sił ze smu­t­kiem ga­łę­zie i po­twie­r­dził:

— Tak. To pra­w­da! Nie wy­ra­zi­li zgo­dy. Po­wie­dzie­li na­wet, że je­ś­li zo­sta­niesz, za­sło­nią ci do­stęp do sło­ń­ca i ode­tną kon­takt z wo­dą.

— To stra­sz­ne! — prze­ra­zi­ła się wie­rz­ba. — Bez wo­dy i sło­ń­ca umrę… Mu­szę więc iść… Ty­l­ko do­kąd?

Dalsze losy bohaterów baśni poznasz z książki, która niebawem ukaże się drukiem.

© Copyright by Anna Stryjewska and Wydawnictwo „e media”, 2008



[ góra ]

e-czytelnia

[ powrót ] | [ góra ]

 


 


Na tej stronie wykorzystujemy ciasteczka (ang. cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Korzystanie z naszego serwisu bez zmiany ustawień dotyczących cookies, umieszcza je w pamięci Twojego urządzenia. Więcej informacji na temat plików cookies znajdziesz pod adresem http://wszystkoociasteczkach.pl/ lub w sekcji „Pomoc” w menu przeglądarki internetowej.